BIK

sobota, 13 września 2014

Czas to pieniądz

Witajcie!

Od mojego ostatniego wpisu minął już tydzień, ostatnio nie wiem, kiedy ten czas leci.
Ale jeśli o czas chodzi, to dziś podsumowując swoje finanse z tego tygodnia, przekonałam się, że im bardziej wpadam w wir obowiązków i zaczyna mi brakować czasu, tym więcej wydaje. Dlaczego tak się dzieje? Oto kilka przykładów:

1. "Muszę coś zjeść natychmiast!"
Miałam w swoim życiu taki okres czasu, że byłam na specjalnie ułożonej diecie. I wtedy, o dziwo, stwierdziłam, że wydaję mniej na jedzenie (mimo, że kupowałam bardzo różnorodne produkty, nie tylko te z najniższej półki).Powód? Chcąc przestrzegać diety, planowałam żywienie na cały tydzień w przód robiąc w sobotę duży zakupy według wcześniej stworzonej listy. W ten sposób nie musiałam codziennie chodzić do sklepu, ciągle coś dokupować w sklepie osiedlowym czy też wchodzić do pierwszej napotkanej restauracji (bo potrzebowałam natychmiast coś zjeść).
Ostatni tydzień zabiegania pokazał mi, ile potrafię wydać na jedzenie, kiedy tego wcześniej nie planuję. Bo np. wracam po pracy głodna do domu i nie mam siły już przygotowywać czegoś od podstaw. Kupuję więc w sklepie jakiś gotowy produkt - i tak nie jem ani zdrowo ani tanio.
Postawiłam sobie więc wyzwanie zaplanowania diety na najbliższy tydzień. Zrobiłam zakupy według planu i do następnej soboty zamierzam się tego planu żywieniowego trzymać (żadnych dodatkowych zakupów).

2. Umilacze dla zapracowanej duszy
Im więcej pracuje i jestem bardziej zmęczona tym częściej sięgam po tzw. umilacze. W moim przypadku są to głównie słodycze i kawa w dużych ilościach. Kiedyś miałam często zwyczaj kupować rano kawę na wynos, wchodzić na ciastko do cukierni - wszystko to, aby odreagować stres, odpocząć ("Przecież jeden raz nie zaszkodzi."). Ostatnio postanowiłam oszacować, ile tak naprawdę kosztują mnie te małe przyjemności i wyszło mi... 400 zł miesięcznie!
Innym umilaczem były ciuchy - a to bluzka (przecież w promocji) a tu torebka. Od dwóch tygodni omijam sklepy z ciuchami szerokim łukiem, nawet lumpeksy. Jedynym odstępstwem, na jakie sobie pozwoliłam, był markowy sweter za 3 zł, upolowany w sklepie z używaną odzieżą, naprawdę potrzebny. Dawniej po taki sweter poszłabym do którejś z sieciówek i wydała lekką ręką 100 - 150 zł.

P.S. Oprócz swetra za 3 zł udało mi się ostatnio upolować bilety do teatru za 5 zł, a jutro idę na zajęcia fitness za darmo. Żeby znaleźć takie okazje potrzebny był jednak czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz